15 marca 2013

Dilerzy kuszą dzieci doocznie wstrzykiwaną marihuaniną. Pierwsza działka gratis!



Redakcja Gazety Wyborczej ma z jednej strony niebywałe zasługi na polu rzetelnego informowania o polityce narkotykowej - organizowała m.in. akcję "My, Narkopolacy", zapraszała na debaty piętnujące panującą prohibicję znakomitych gości, wielokrotnie rzetelnie pisała o skutkach wojny z narkotykami. Najwyraźniej dla zachowania "równowagi", dzisiejszy zielonogórski dodatek Wyborczej ukazuje jej drugie oblicze - szkodliwego utrwalania stereotypów, kultywowania społecznych fobii i lęków, a nade wszystko - publikowania z palca wyssanych, nieprzemyślanych tekstów.

"Trawka z heroiną? Nie tylko. Dilerzy robią śmiertelne mieszanki ze strychniną" autorstwa p. Mai Sałwackiej zawiera bodaj jedną tylko prawdziwą tezę - dostępna na czarnym rynku marihuana jest rzeczywiście często kiepskiej jakości. Autorka nie pokusiła się jednak o próbę znalezienia wytłumaczenia tego zjawiska - powodowanego brakiem jakiejkolwiek kontroli państwa - skupiając się na sensacyjnych obrazkach nastolatków, których "prawie zabiła marihuana". Otóż droga Pani Redaktor - jeśli życie lub zdrowie tych młodych ludzi rzeczywiście było zagrożone, winę za to ponosi ustawodawca. To oderwane od rzeczywistości przepisy sprawiają, że pozbawieni wyobraźni dilerzy rzeczywiście nie przebierają w środkach, chcąc zwiększyć masę sprzedawanego produktu. Oprócz szukających sensacji dziennikarzy, nikt jednak na świecie nie widział marihuany "doprawianej" heroiną. O absurdalności tej tezy niech świadczy prosta ekonomia: gram heroiny jest 5-10 krotnie droższy od marihuany. Jeśli faktycznie jakiś diler dodawałby heroiny do marihuany, ustawiałyby się do niego kolejki opiatowców.

Zamiast nawoływać do bolszewickich metod testowania młodzieży na każdym kroku, proszę spojrzeć na przykłady państw, które nie traktują swoich obywateli jak idiotów. Czy słyszała Pani o "marihuanie z prochem strzelniczym" w Holandii, Hiszpanii, czy chociażby sąsiednich Czechach? Przywołuje Pani wspomnienia "byłego narkomana" o czystej, naturalnej marihuanie z lat 60-tych, czym sama Pani dowodzi, że problemem nie jest używka, a to, co uczyniła z niej prohibicja.

Pełen tekst artykułu: http://zielonagora.gazeta.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz